na drodze rosną kłujące latarnie
kontury przechadzają się poświątecznie
szerzej widać cukierkowy brud
tylko psy kłaniają się wpół
w ścianie zapisana jest tajemnica wszechrzeczy
rzucasz telefonem w kąt
ciskasz pociskiem z ust
zamiast pierwsi masz dwa granaty
uczucia wyszły zapomnianym przejściem
namiętność była jak pewny jest śnieg na święta
teraz dzielimy się opłatkiem i
rzucamy stołami
jak mięsem
całopalenie (ideologii)
sobota, 29 grudnia 2012
środa, 25 lipca 2012
półprawdy o niepokoju
spokój jest nieosiągalny
wiedzą o tym moje wcale niekrótkie dłonie
wymięte
jak świat
i traktat o niepotrzebnej nikomu filozofii
poezji
półprawdy w drodze donikąd
wysublimowane usta złożone do pocałunku
słowa ze mnie scałuj
scałuj mnie całą
z tej białej kartki papieru wytnij
mnie
oczaruj mnie półfałszem
w drodze do szczęścia
mnie zapal
spokój jest obłąkanym wychowankiem
domów z papieru
i mostów z kart
niezapisanych ksiąg
wie o tym mój nie do końca ograniczony umysł
myśli które głodne serca
wędrują pomiędzy oknami tramwajów
pociągowe zwierzę
ja słowo
żyję szczęściem
niby półsłówkiem
które w brzmieniu i wierze
prawdziwym
wiedzą o tym moje wcale niekrótkie dłonie
wymięte
jak świat
i traktat o niepotrzebnej nikomu filozofii
poezji
półprawdy w drodze donikąd
wysublimowane usta złożone do pocałunku
słowa ze mnie scałuj
scałuj mnie całą
z tej białej kartki papieru wytnij
mnie
oczaruj mnie półfałszem
w drodze do szczęścia
mnie zapal
spokój jest obłąkanym wychowankiem
domów z papieru
i mostów z kart
niezapisanych ksiąg
wie o tym mój nie do końca ograniczony umysł
myśli które głodne serca
wędrują pomiędzy oknami tramwajów
pociągowe zwierzę
ja słowo
żyję szczęściem
niby półsłówkiem
które w brzmieniu i wierze
prawdziwym
dywagacje
w zgięciu ramion nie mieści się
niechęć do niewypowiedzianych
conocnych dywagacji sennych
gdy pomiędzy jednym słowem a drugim wyrazem można
całą historię opowiedzieć
spadłam z drzewa
życia
spotkałam kwiaty wijące
się wśród bluszczu tak podstępnie
niechybnie ogarną cały świat
ta zmiana jak burza
westchnięcie jak krótki przejaw życia topielca
martwe deszcze kołysanką na dobranoc tulą
przytulam się do
połamanych krzeseł
złamanych nóg
i przestrzelonych serc
przytulam się dostatnie
tak właśnie jakbyś chciał
uciekam
niechęć do niewypowiedzianych
conocnych dywagacji sennych
gdy pomiędzy jednym słowem a drugim wyrazem można
całą historię opowiedzieć
spadłam z drzewa
życia
spotkałam kwiaty wijące
się wśród bluszczu tak podstępnie
niechybnie ogarną cały świat
ta zmiana jak burza
westchnięcie jak krótki przejaw życia topielca
martwe deszcze kołysanką na dobranoc tulą
przytulam się do
połamanych krzeseł
złamanych nóg
i przestrzelonych serc
przytulam się dostatnie
tak właśnie jakbyś chciał
uciekam
dorastanie
wysublimowane zapięcie
poniżej linii podbródka
gdzieś pomiędzy zawsze a do ni kąd
podpościelowe opowieści na dobranoc
zimnych stóp
dorastam w tobie
poniżej linii podbródka
gdzieś pomiędzy zawsze a do ni kąd
podpościelowe opowieści na dobranoc
zimnych stóp
dorastam w tobie
feniksuję
spokojne westchnienie
oddech wyjustowany każdym słowem
usta złożone do kołyszących bioder nocy
ramieniem obejmuje ściany
białe ściany
kobiece ściany dwóch dłoni
wewnętrznej strony
nie ciała
nie duszy
myśli w lekkim wzburzeniu
wędrują po labiryntach podłóżek
cicho
nie może mnie znaleźć
jedna twarz zbyt zmęczona
na dwa oblicza
obdzieram emocje
z nadwidoku
pojawiam się
oddech wyjustowany każdym słowem
usta złożone do kołyszących bioder nocy
ramieniem obejmuje ściany
białe ściany
kobiece ściany dwóch dłoni
wewnętrznej strony
nie ciała
nie duszy
myśli w lekkim wzburzeniu
wędrują po labiryntach podłóżek
cicho
nie może mnie znaleźć
jedna twarz zbyt zmęczona
na dwa oblicza
obdzieram emocje
z nadwidoku
pojawiam się
pisząca wiersze
z niepewności utkane jest moje ciało
pomiędzy jedną prozą a drugą
układam się do snu
niebieski krwawy blues
z krzyku pisze się przecież wiersze
Z wątpienia utkane moje palce drżące
papierosem natchnione
dwie piersi
złamię swoje kości
z bólu przecież pisze się wiersze
odkrywam znamiona na ciele
pożądliwie do księżyca
rzęsy układam
powieki swoje wyrywam
ze zdrady milczącej pisze się wiersze
układam się w oddaniu do snu
z imieniem chrystus na ustach
zbawiciel winien
katuję swe myśli
z niedopowiedzeń pisze się wiersze
kropkę stawiam
nad A
przeboskim
imieniem moim niebo wybrukowane
pychą mą ziemia po której stąpasz
pomiędzy jedną prozą a drugą
układam się do snu
niebieski krwawy blues
z krzyku pisze się przecież wiersze
Z wątpienia utkane moje palce drżące
papierosem natchnione
dwie piersi
złamię swoje kości
z bólu przecież pisze się wiersze
odkrywam znamiona na ciele
pożądliwie do księżyca
rzęsy układam
powieki swoje wyrywam
ze zdrady milczącej pisze się wiersze
układam się w oddaniu do snu
z imieniem chrystus na ustach
zbawiciel winien
katuję swe myśli
z niedopowiedzeń pisze się wiersze
kropkę stawiam
nad A
przeboskim
imieniem moim niebo wybrukowane
pychą mą ziemia po której stąpasz
stra(ch)sznie niepewna
w strach weszłam
garstką słów
(nie)obcych
w strach żeśmy weszliśmy
i pytasz
zawrotnie
święcę
odpowiedź donikąd
strachliwe niepewni
amen, kochanie
uwolnij
tę drogę
garstką słów
(nie)obcych
w strach żeśmy weszliśmy
i pytasz
zawrotnie
święcę
odpowiedź donikąd
strachliwe niepewni
amen, kochanie
uwolnij
tę drogę
Subskrybuj:
Posty (Atom)